Amerykanie i Brytyjczycy planują ataki na cele w Jemenie
Amerykanie i Brytyjczycy planują naloty na cele w Jemenie. Ma to być odpowiedź na kolejne ataki ze strony Houthich, którzy stale nękają statki handlowe przechodzące przez cieśninę Bab al Mandab.
Według informacji Wall Street Journal amerykańscy dyplomaci uprzedzili już międzynarodowych armatorów o zbliżających się nalotach na Jemen. Informacja o planowanej akcji odwetowej wyciekła też do brytyjskiej prasy. Premier UK, Rishi Sunak, właśnie prowadzi spotkanie z członkami swojego gabinetu, na którym ma przedstawić im szczegóły planowanej operacji.
Tymczasem an terenach kontrolowanych przez Houthi podniesiono alarm. Część baz wojskowych została ewakuowana, a niektóre składy amuncji miały być podobno przeniesione w bezpieczniejsze miejsca. Jednocześnie Houthi nie ustają w swoich prowokacji. Dzisiaj nad ranem, o godzinie 2 (czasu lokalnego), Houthi wystrzelili balistyczny pocisk przeciwokrętowy w kierunku Zatoki Adeńskiej. Pocisk nie trafił w przepływający niedaleko statek handlowy. Był to już 27. atak Houthich na statek handlowy.
Osobiście uważam, że ryzyko, że faktycznie dojdzie do ataku na cele Houthich w Jemenie, za bardzo duże. Dotychczasowe środki nacisku jakie Amerykanie zastosowali wobec Houthich (operacja “Strażnik Dobrobytu“, zniszczenie kilku motorówek Houthich i ostrzeżenia przed “konsekwencjami“), nie przyniosły oczekiwanych skutków. Amerykanie desperacko próbują odbudować doktrynę odstraszania i najwidoczniej uważają, że taki atak na Jemen mógłby w tym pomóc. Osobiście mam jednak odmienne zdanie i uważam, że ataki na Jemen nie zatrzymają Houthich przed kolejnymi atakami.
Na ten moment nie wiadomo jak dokładnie miałaby wyglądać operacja odwetowa wymierzona w Houthich. Nie wiadomo czy ograniczałaby się tylko i wyłącznie do wystrzału pocisków woda-ziemia z okrętów wojennych czy może chodziłoby o naloty przy użyciu lotnictwa (a może obie te formy ataku). Jasne jest jednak, że obok Stanów Zjednoczonych, w operacji weźmie udział także Wielka Brytania.
Wydaje się, że akcja odwetowa przeciwko Houthim będzie miała bardzo ograniczony charakter i “koalicja“ skupi się na małej liczbie celów. Mówi się między innymi o planowanym ataku na port w Hudajdzie. “Koalicja” chce przede wszystkim wysłać “sygnał” Houthim i w ten sposób odwieść ich od dalszych ataków.
Osobiście uważam, że Houthi nie odczytają tego sygnału w taki sposób jak chcieliby tego Amerykanie. Dotychczasowe ataki Houthich na statki handlowe pozwoliły Houthim uchodzić za dużo większego gracza niż są w rzeczywistości. To bardzo wzmocniło ich wewnętrznie, w samym Jemenie, jak i w najbliższym regionie (zwłaszcza w kontekście rozmów pokojowych z Arabią Saudyjską). Houthi nadal będą chcieli grać w “wyższej lidze“. Precyzyjne naloty na kilka wybranych celów to zbyt mało, aby powstrzymać Houthich. Wydaje się, że kres atakom w cieśninie Bab al Mandab położyć mogłaby tylko intensywna kampania lotnicza wymierzona w cele Houthi w północym Jemenie. Jednak Amerykanie - z powodów politycznych* - nie będą prawdopodobnie chcieli prowadzić zakrojonej na aż tak szeroką skalę operacji.
*Od 2015 r. w Jemenie trwa saudyjska interwencja zbrojna, która doprowadziła do ogromnego kryzysu humanitarnego. Intensywna amerykańsa kampania lotnicza wymierzona w Houthich wyglądałaby bardzo źle w mediach i stwarzałaby duże ryzyko polityczne dla Joe Bidena, który w tym roku będzie starał się o reelekcję.
Wszystko wskazuje na to, że do ataku na Jemen faktycznie dojdzie. Wszystko rozegra się prawdopodobnie do końca weekendu. Osobiście uważam atak za bardzo prawdopodobny. Aczkolwiek wydaje mi się, że aż tak duża ilość przecieków do mediów też ma czemuś służyć. Być może Amerykanie myślą, że Houthi wystraszą się i już na samą wieść o zbliżających się amerykańskich atakach przestaną atakować statki handlowe (jest to jednak mało prawdopodobne).